sobota, 10 stycznia 2015

11.01.15 niedziela - W owym czasie przyszedł Jezus z Nazaretu w Galilei i przyjął od Jana chrzest w Jordanie Mk 1,6b-11

Mk 1,6b-11
Jan Chrzciciel tak głosił: Idzie za mną mocniejszy ode mnie, a ja nie jestem godzien, aby się schylić i rozwiązać rzemyk u Jego sandałów. Ja chrzciłem was wodą, On zaś chrzcić was będzie Duchem Świętym. W owym czasie przyszedł Jezus z Nazaretu w Galilei i przyjął od Jana chrzest w Jordanie. W chwili gdy wychodził z wody, ujrzał rozwierające się niebo i Ducha jak gołębicę zstępującego na siebie. A z nieba odezwał się głos: Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie.

Rozważanie
Wszyscy znamy na pamięć te wymowne słowa wypowiedziane przez Jana Chrzciciela. Jan czuje i wie, że jego samego i Jezusa dzieli przepaść grzechu i słabości. Jan jest tylko człowiekiem, a Jezus jest aż Bogiem. W dzisiejszej Ewangelii widzimy jednak niezwykłą scenę. Jezus przekracza dzielącą Boga i człowieka przepaść. To właśnie On, który jest Wszechmogący przyjmuje chrzest z rąk niegodnego Jana.

Jezus pochyla swoją świętą głowę wobec słabego i grzesznego człowieka – wobec Ciebie i mnie. Bóg, który tak bardzo nas kocha, że daje się nam dotknąć, daje się ochrzcić, choć tego zupełnie nie potrzebuje. To ten sam Bóg, którzy klęka przed swoimi uczniami i w Wielki Czwartek umywa im nogi. Czy ktokolwiek z nas czuje się godny takiego gestu samego Syna Bożego? Gestu uniżenia, gestu służby i poddania, który mówi więcej niż tysiące słów. Nikt z nas nie jest godzien, by być tak blisko Boga. Jednak ten fakt, nie przeszkadza Mu w tym, by nas kochać.


Możemy razem ze św. Janem i św. Piotrem stawiać opór i krzyczeć: Jezu, nie przyjmiesz ode mnie chrztu i nie będziesz mi nóg umywał! Możemy też ze łzami w oczach zachwycić się Jego miłością, która nie ma zupełnie żadnych ograniczeń i która nigdy się nie skończy. Możemy każdego dnia odkrywać to największe i niepojęte pragnienie Boga, którym jest być blisko nas, wszystkich naszych spraw, problemów i trosk. Możemy nieustannie dziękować za tę Miłość, która nie chce być abstrakcyjna i daleka, ale realna i bliska. Wreszcie możemy pozwolić Jezusowi na zamieszkanie w naszym sercu, gdzie nie będzie nas dzieliła już żadna odległość, ani żadna granica. Właśnie tam Jezus chce spotkać Ciebie i mnie, nad brzegiem naszego serca – nad brzegiem naszego Jordanu. 

2 komentarze: